piątek, 16 marca 2012

Dolina śmierci


Wędrujące kamienie
               Na tych kamieniach naukowcy zagryzają sobie zęby: Te do 350kg ciężkie głazy w Death Valley wędrują po pustynnej ziemi. Dziwne rzeczy dzieją się w Dolinie śmierci. Tam, gdzie życie jest prawie niemożliwe, a warunki przypominają raczej powierzchnię Marsa niż park narodowy na Ziemi, te ślady na powierzchni pustyni  stawiają naukowców przed zagadką.
               Ponad 160 kamieni leży rozsianych na ośmiu kilometrach kwadratowych w tzw. Racetrack Playa, na dnie dawnego jeziora. Jak statki po morzu poruszają się głazy o różnych formach i wielkości niezauważalnie po kruchym podłożu osadowym. Pomiędzy nimi nie ma żadnych śladów ludzi ani zwierząt. Co sprawia, że do 350kg ciężkie skały poruszane zostają po równinie, czasem nawet pod górkę?


UFO nad USA w 1952 roku

UFO nad USA w 1952 roku - latające spodki, czy efekt zjawisk pogodowych?

UFO nad Salem
Zdjęcie wykonane latem 1952 roku przez pracownika straży przybrzeżnej, przedstawiające UFO nad Salem w stanie Massachusetts w USA

              Na całym świecie co jakiś czas dochodzi do obserwacji fenomenu UFO. Jednym z ciekawszych takich przypadków w historii jest pojawienie się niezidentyfikowanych obiektów latających w USA w latach 50 – tych XX w.
              Niespełna sześćdziesiąt lat temu Ameryką wstrząsnęła niespodziewana fala UFO pojawiających się na rodzimym niebie. Wiele z nich zaobserwować można było na wschodnim wybrzeżu kraju, a część nawet w okolicach Białego domu w Waszyngtonie. Czy były to pojazdy pozaziemskie, których załoga chciała nawiązać kontakt z Ziemianami, czy może całą sprawę można wytłumaczyć np.: zjawiskami pogodowymi?
              12 lipca 1952 roku nad miastem Salem w stanie Massachusetts, doszło do niecodziennej manifestacji tajemniczych świateł pojawiających się na niebie. Całe zdarzenie zaobserwowane zostało przez dość duża rzeszę ludzi, w tym przez pilotów samolotów pasażerskich przelatujących w okolicach. Dziwne obiekty zarejestrowane zostały również przez naziemne radary na lotniskach, zarówno cywilnych, jak i wojskowych. W celu zidentyfikowania dziwnych świateł w powietrze poderwano samoloty F-94, lecz gdy tylko zdążyły one zbliżyć się do swego celu, UFO błyskawicznie zniknęło. Świadkowie obserwujący fenomen z ziemi opisywali obiekty jako pomarańczowe kule ognia, lub klastry czerwonego i białego światła. Sprawą osobiście zainteresował się sam prezydent Truman, który zażądał od sił powietrznych wyjaśnienia tej zagadki.
              28 Lipca dwóch generałów ze sztabu amerykańskich sił powietrznych, zwołało konferencję prasową w Pentagonie. Według nich, światła, które zostały zaobserwowane 12 Lipca, to nic innego jak wynik zjawisk pogodowych, polegających na uwiezieniu warstw ciepłego powietrza pod warstwą powietrza zimnego. Według nich proces taki może wywołać zjawiska świetlne widoczne nie tylko gołym okiem, ale również rejestrowalne przez radary lotnicze. Z dalekiej odległości światła mogą sprawiać wrażenie latających kul.
              Takie wyjaśnienia nie zadowoliły wszystkich. Wielu obserwatorów zwraca uwagę, iż operatorzy radarów byli zaznajomieni z różnymi zjawiskami pogodowymi i jest mało prawdopodobne, by popełnili takie pomyłki. Niestety do dziś nie udało się znaleźć odpowiedzi, która rozwiewała by wszelkie wątpliwości w tej sprawie. Jednakże historia UFO próbujących wylądować na trawniku przed Białym Domem przyczyniła się do zwiększenia świadomości Amerykanów w kwestii „latających spodków” i możliwości istnienia cywilizacji pozaziemskich.


Na podstawie: The Guardian

"UFO nad USA w 1952 roku - latające spodki, czy efekt zjawisk pogodowych?" na Paranormalium

Samolot pościgowy Mustang P-51 kapitana Mantella

Tajemnicza katastrofa samolotu kapitana Mantella

Thomas Mantell
              Kroniki zawierające raporty z obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających zawierają wiele zagadek, których nie udało się do tej pory rozwiązać. Jednym z najbardziej znanych i najdłużej badanych wydarzeń z udziałem UFO jest tajemnicza katastrofa lotnicza kapitana Thomasa Mantella.

              Historyk David Michael Jacobs stwierdził, że przypadek Mantella podzielił odbiór manifestacji UFO na dwie koncepcje : społeczną i rządową. Wcześniej, mass-media zazwyczaj traktowały raporty o obserwacjach UFO jako relacje ?charakterystyczne dla sezonu ogórkowego?. Zauważył on, że "faktem jest, iż tragiczna śmierć człowieka w wyniku spotkania z domniemanym latającym spodkiem spowodowała natychmiastowy wzrost społecznego zainteresowania owym zjawiskiem. Od teraz, nowa, dramatyczna perspektywa każe Nam myśleć o UFO w sposób następujący: Oni nie tylko mogą pochodzić spoza Ziemi, ale też mogą być naszymi potencjalnymi wrogami".
W dalszej części artykuł będzie przeplatany fragmentami zapisu rozmów między pilotami eskadry dowodzonej przez Mantella a wieżą kontrolną.

Katastrofa

              25-letni kapitan Thomas Mantell był doświadczonym pilotem. Spędził w powietrzu wiele swojego życia, ponad 2160 godzin. Miał na swoim koncie wiele odznaczeń, między innymi medal za udział w Bitwie o Normandię podczas II Wojny Światowej.
              7 stycznia 1948 roku kontrolerzy lotów na lotnisku w Fort Knox w stanie Kentucky (USA) otrzymali od patrolu przestrzeni powietrznej informację o niezidentyfikowanym obiekcie latającym. Jedne źródła mówią o trzech okrągłych błyszczących obiektach, inne podają, że obiekt był tylko jeden, którego kształt przypominał dysk z wypukłą kopułą. Obiekt przelatywał nieopodal jednego z miast stanu Kentucky (źródła wymieniają miejscowości Maysville, Louisville i Madison). Zaobserwowany przedmiot miał około 90 metrów średnicy i nadlatywał znad miasta Owensboro, po czym leciał w stronę miejscowości Irvington. Według innej wersji, podanej przez wieżę kontrolną Fort Knox, "latające spodki były wielkości gmachu Pentagonu, miały średnicę około 80 metrów i przybyły ze Związku Radzieckiego".
Thomas Mantell
Kapitan Thomas Mantell
              Bez względu na rozmiar obiektu, samo jego pojawienie na niebie niemalże w samym sercu USA, i to w dodatku tak blisko Fortu Knox (gdzie przechowywane są wszystkie zapasy złota USA), wywołało istną panikę.
              O godzinie 13:45 sierżant Quinton Blackwell zauważył obiekt będąc w jednej z wieży kontroli lotów w Fort Knox. Obserwacji tej dokonali również dwaj inni kontrolerzy. Dowódca bazy, pułkownik Guy Hix opisał przedmiot jako "bardzo jasny" i "[mierzący na] około jedną czwartą wielkości pełni księżyca. Przez lornetki obiekt wydawał się posiadać w swojej dolnej części jakąś czerwoną linię. Pozostawał pozornie nieruchomy przez około półtorej godziny".
              Niedługo potem obiekt dostrzegła zaalarmowana w międzyczasie przez Fort Knox załoga podległego tej bazie lotniska Godman Field.
              W powietrze wystartowały cztery Mustangi P-51. Pilotem jednego z nich oraz dowódcą eskadry był kapitan Mantell. Sierżant Blackwell przez cały czas pozostawał w kontakcie radiowym z pilotami. Zapis rozmów między pilotami a bazą Fort Knox został utrwalony na taśmie magnetofonowej.

15:00 Mantell: Jeszcze nic nie widzę. Skręcam w kierunku Ohio River Falls.
15:02 Mantell: Widoczność dobra. Jeszcze nic nie widać. Wysokość 9400 stóp [2865 metrów]. Idę w górę.
15:07 Hendricks: Kończy mi się paliwo. Proszę o zezwolenie na lądowanie.


              W jednym z samolotów kończyło się paliwo i pilot, podporucznik Hendricks, musiał szybko wylądować. Kapitan Sił Powietrznych Edward J. Ruppelt (pierwszy przewodniczący Projektu Błękitna Księga) uważa, że jeśli chodzi o słowa Mantella, to między kontrolerami lotu panuje pewna rozbieżność: jedni mówili, że Mantell opisywał przedmiot jako "metaliczny i o dużych rozmiarach", inni jednak twierdzili, że kapitan Mantell nigdy nie wypowiedział takich słów.
               W samym pościgu za niezidentyfikowanym obiektem Mantellowi towarzyszyło dwóch pilotów. Obaj zeznali później, że widzieli przedmiot, był on jednak na tyle mały i niewyraźny, że nie byli go w stanie zidentyfikować. Mantell ignorował sugestie pilotów, którzy proponowali wyrównać wysokość, by móc lepiej przyjrzeć się ściganemu obiektowi.

15:09 Mantell: Wysokość 10 400 stóp [3170 metrów]. Jeszcze nic.
15:11 Mantell: Już jest. W kształcie dysku. Olbrzymi. Trudno ocenić. Jakieś 70 metrów średnicy. Górna część obiektu ma pierścień i kopułę. Wydaje się, że błyskawicznie obraca się wokół pionowej osi. Wysokość 10 500 stóp [3200 metrów].
15:12 Hammond: Widzę też. Fotografuję. Mantell idzie prosto na niego. Obiekt jest dobre 1500 metrów nade mną. Próbuję podejść bliżej. Włączył się także lewy pilot.
15:14 Mantell: Jeszcze 900 metrów. Lecę niemal dwukrotnie szybciej. Dogonię go w każdym wypadku. Wygląda jak z metalu, błyszczy. Otacza się jasnym, żółtym światłem. Zmienia kolor. Czerwony. Pomarańczowy.
15:15 Mantell: Odległość nie więcej jak 350 metrów. Przyśpiesza. Próbuje uciec. Skręca w górę pod kątem 45 stopni.
15:16 Hammond: Mantell prawie go dosięgnął. Już tylko parę metrów. Dysk leci prędzej. Nie dogonię go. Mantell zniknął w chmurach. Proszę o zgodę na lądowanie.
15:17 Clemmons: Nie dam rady. Proszę o zezwolenie na lądowanie.

Thomas Mantell
Szczątki samolotu kapitana Mantella

              Jednemu z pilotów, podporucznikowi Albertowi Clemmonsowi (niektóre źródła podają nazwisko Clements), kończył się tlen. On i drugi z pilotów, podporucznik Hammond, zakończyli pościg na wysokości 6900 metrów, Mantell jednak leciał dalej.

15:18 Mantell: Przedmiot jest gigantyczny. Ma nieprawdopodobne przyspieszenie. Teraz...

              W tym momencie łączność radiowa nagle się urwała i przez prawie godzinę los kapitana Mantella był nieznany. Posiadany przez Mantella zapas paliwa pozwalał mu zaledwie na kilkanaście minut lotu. Jego samolot nie powrócił jednak do bazy. W Godman Field podjęto więc decyzję o wszczęciu akcji poszukiwawczej. Krótko po godzinie 16:00 natknięto się w odległości 130 mil od Madison na rozproszone na przestrzeni wielu kilometrów szczątki samolotu Mustang P-51.

Sam obiekt, który jeszcze przed chwilą ścigał kapitan Mantell, zniknął z pola widzenia około godziny 15:50.

              I tu właśnie, na katastrofie samolotu i na akcji poszukiwawczej, kończy się udokumentowane oficjalne sprawozdanie tragedii. Zaczynają się coraz bardziej sensacyjne, momentami niemiłosiernie bezsensowne domysły. Nie wiadomo do końca, które z tych wersji są oparte na autentycznych faktach, a które są jedynie produktem "fantazyjnej twórczości" ich autorów.

Różne wersje, różne wyjaśnienia

              Wersja podana przez wieżę kontroli lotów w Fort Knox głosi, że w chwilę po tym, gdy Mantell osiągnął wysokość 7600 metrów, z powodu braku tlenu stracił przytomność, a jego samolot zaczął gwałtownie spadać. Samolot rozbił się nieopodal gospodarstwa rolnego w miejscowości Franklin w stanie Kentucky.
              Niemiecki badacz, Johannes von Buttlar, twierdzi, że znaleziono ciało kapitana Mantella, i że strzałki na jego zegarku "zatrzymały się na godzinie 15:18" (tę niepotwierdzoną wersję jako pewnik podaje między innymi anglojęzyczna Wikipedia oraz niektóre serwisy ufologiczne). Najbardziej prawdopodobne jednak wydaje się, iż ciała Mantella w ogóle nie odnaleziono. Siła eksplozji mogła być na tyle duża, że ciało pilota po prostu przestało istnieć.
              Według badacza UFO, Morrisa Jessupa, samolot Mantella eksplodował na tak wiele części, że każdy ze znalezionych fragmentów nie przekraczał wielkości pięści, przy czym wszystkie były "podziurkowane jak rzeszoto". "Przyczyna mogła być tylko jedna", podaje Jessup. "Samolot zbytnio zbliżył się do latającego spodka i trafił w pole zjonizowanego powietrza".
              Następna wersja pochodzi od niejakiego inżyniera Scotta, który podobno na chwilę przed katastrofą znalazł się na lotnisku Godman Field. Według niego, ostatnie zarejestrowane na taśmie słowa Mantella brzmiały: "Wielki Boże, on jest gigantyczny, ma okna!". Według Scotta, w momencie, gdy nagranie dotarło do opinii publicznej, słowa te zostały skasowane bądź też wycięte.
              Jeszcze inna wersja wydarzeń głosi, że szczegółowe badanie wypadku przeprowadziła wieloosobowa komisja składająca się z naukowców oraz specjalistów wojskowych pod przewodnictwem astronoma, profesora Liddella. Komisja doszła do wniosku, że Mantell zaatakował ścigany przez siebie obiekt, a sam obiekt przyjął atak i zniszczył samolot. Orzeczenie tej komisji nigdy nie ujrzało światła dziennego.
Mustang P-51
Samolot pościgowy P-51 Mustang

              Kolejną wersję wydarzeń podał szwedzki naukowiec, Karol Benedicks (późniejszy prezydent Szwedzkiej Akademii Nauk). Wprawdzie w chwili katastrofy kapitana Mantella nie było mowy o żadnej burzy, profesor Benedicks stwierdził jednak, że burza, w czasie której mogą powstawać pioruny kuliste, nie musi sięgać aż do ziemi. Mogła się ona rozegrać w górnych warstwach atmosfery, a piorun liniowy, który przyczynił się do powstania pioruna kulistego, mógł wystrzelić między chmurami tak wysoko, że jego grzmot w ogóle do ziemi nie dotarł. W ten właśnie sposób powstał olbrzymi (ponad siedemdziesięciometrowy!) piorun kulisty, który, pojawiwszy się nagle wśród chmur, spowodował atak całej eskadry samolotów pościgowych P-51...
              Obiekt ścigany przez Mantella miał kształt dysku z kopułą, obracał się wokół własnej osi i sprawiał wrażenie metalowego. Benedicks wytłumaczył tylko tą ostatnią cechę: "kula gazowa stanowiąca piorun kulisty ma powierzchnię tak gładką, że odbija światło słoneczne podobnie jak metalowe lustro". Obiekt goniony przez Mantella w pewnym momencie zaczął przed nim wyraźnie uciekać - według Bartelsa "był to tylko pozór jakiejś inteligentnej reakcji". "Pędzący naprzód samolot wytwarza przed sobą ssanie, czyli powoduje rozrzedzenie powietrza. Jest to równoznaczne z ochłodzeniem i zmniejszeniem ciśnienia. Dzięki temu kula pioruna od strony pościgu wybrzusza się i szybko schładza, co wywołuje lokalne, gwałtowne spalanie się wodoru z tlenem w reakcji której powstaje para wodna, która siłą odrzutu oddala kulę pioruna od ścigającego samolotu". Mimo tego mechanizmu "kula i samolot wleciały w jakieś miejsce między chmurami (tu Bartels nie wyjaśnia, w jaki sposób do takiej sytuacji mogło dojść, mimo iż kula coraz szybciej oddalała się od samolotu), co spowodowało ochłodzenie się całej masy gazu piorunującego poniżej 3500*C". Fakt ten wywołał potężną eksplozję, która rozniosła samolot i pilota na strzępy, jednak nie została z ziemi ani dostrzeżona, ani usłyszana, ponieważ rozległa się zbyt wysoko.
              Inny naukowiec, profesor Menzel, wysunął teorię, jakoby Mantell ścigał tzw. pozorne słońce (zjawisko powstające czasem w górnych warstwach atmosfery, gdy przy czystym niebie promienie Słońca odbijają się w drobnych kryształkach lodu, tworząc odbicie "drugiego słońca"). Takie pozorne słońce może efektywnie naśladować jakiś lecący obiekt, ponieważ dopóki samolot leci w dobrym kierunku, "drugie słońce" znajduje się stale w tym samym położeniu względem samolotu (w tym wypadku przed nim). To tłumaczenie jednak bardzo szybko upadło wobec wymowy faktów - Mantell przez pewien czas wyraźnie zbliżał się do ściganego obiektu, ten jednak w pewnym momencie zaczął się od niego oddalać, i to w dodatku pod kątem 45 stopni. Zupełnie niewytłumaczalna staje się w tej sytuacji obserwacja drugiego pilota podporucznika Hammonda, który widział obiekt z innej strony, przed Mantellem. Na dodatek, Mantell w pogoni za obiektem skrył się w chmurach, co już w ogóle wyklucza możliwość zaobserwowania tego typu zjawisk atmosferycznych.
              Astronom, dr J. Allen Hynek wysunął hipotezę, że obiektem ściganym przez kapitana Mantella mógł być w rzeczywistości balon meteorologiczny typu Skyhook. W tamtych czasach balony meteorologiczne tego typu stanowiły część tajnego projektu wojskowego. Były one wykonane z aluminium i miały około 30 metrów średnicy. Ponieważ istnienie takich balonów było wówczas ściśle tajne, ani Mantell ani też obserwatorzy z wieży kontroli lotów nie mogli zidentyfikować tego obiektu jako balonu. Późniejsze dochodzenie, przeprowadzone przez badaczy z Projektu Znak, wykazało jednak, że projekt z balonami meteorologicznymi został uruchomiony 7 stycznia 1948 roku w Clinton County w stanie Ohio, około 240 kilometrów na północny wschód od Fort Knox. Badacz UFO, Philip Klass, argumentował jednak, iż balon meteorologiczny mógł zostać przywiany przez wiatr.
              Wersja Hyneka również upadła - balony meteorologiczne nie potrafią nagle wznosić się do góry pod kątem 45 stopni. Ponadto wkrótce po opublikowaniu tej teorii amerykańskie centrum wywiadu (Air Technical Intelligence Center) podało oficjalnie do wiadomości, iż w dniu, w którym doszło do katastrofy samolotu Mantella, nad terytorium wypadku nie mógł się znajdować ani jeden balon meteorologiczny typu Skyhook.
Dochodzenie przeprowadzone przez Projekt Znak

              Całą sprawę zbadał Projekt Znak (ang. Project Sign, grupa powołana przez Amerykańskie Siły Powietrzne w celu badania przypadków obserwacji UFO). Choć zespół badawczy nigdy nie doszedł do jakichś konkretnych wniosków, niektórzy badacze orzekli, że Mantell błędnie zidentyfikował planetę Wenus oraz, próbując się do niej zbliżyć, stracił przytomność z powodu braku tlenu na dużej wysokości. Wniosek ten został jednak później zmieniony, ponieważ astronomowie pracujący w ramach Projektu Znak stwierdzili, że o tamtej porze dnia planeta Wenus była na niebie zupełnie niewidoczna. Przyczyna katastrofy samolotu kapitana Mantella pozostaje więc wciąż nieznana - w aktach sprawy określono ją jako "nieznaną siłę powietrzną".
              Według wielu badaczy zjawiska UFO, należy zwrócić uwagę na fakt, że mimo iż kapitan Mantell był doświadczonym pilotem, to samolot Mustang P-51 stanowił dla niego nowość. Brak doświadczenia w pilotowaniu takiego samolotu mógł stanowić ważny czynnik podczas katastrofy.

Podobne relacje

              W tym samym, 1948 roku z podobnymi niezidentyfikowanymi obiektami latającymi zetknęli się dwaj inni piloci amerykańscy. 1 października pilot George Gorman natknął się na taki obiekt, przelatując Mustangiem P-51 nad Fargo w północnej Dakocie. Pilot nawiązał kontakt z lotniskiem i zameldował gotowość do lądowania. Obsługa odpowiedziała, że będzie mógł wylądować, ale dopiero po wylądowaniu innego samolotu (typu Piper Cub), który znajdował się jeszcze w powietrzu. Gorman, przyjrzawszy się obiektowi, stwierdził, iż pod żadnym względem nie przypomina on samolotu. Chcąc się przekonać, co to takiego, zaczął ścigać obiekt, po pewnym czasie jednak zrezygnował i bezpiecznie wylądował na lotnisku.
              18 listopada inny pilot, o nazwisku Combs, natknął się na podobny obiekt niedaleko lotniska Andrews Field koło Waszyngtonu. Combs próbował wylądować, jednak "ognista kula", która pojawiła się przed jego samolotem, zasłaniała mu widok. Po niemal dziesięciu minutach "przymusowego pościgu" Combs zastosował jedyną "broń", jaką dysponował - skierował w stronę obiektu wszystkie zamontowane na samolocie reflektory. Manewr okazał się nadzwyczaj skuteczny - kula na początku odsunęła się na bezpieczną odległość, a zaraz potem błyskawicznie odleciała.

Nierozwiązana zagadka

              Zagadka katastrofy samolotu kapitana Mantella wciąż pozostaje nierozwiązana. Wciąż pojawiają się coraz to nowsze teorie próbujące ją wyjaśnić. Prawdopodobnie minie jeszcze długi czas, zanim dowiemy się, co tak naprawdę stało się tego feralnego dnia.
              W 1956 roku Kapitan Amerykańskich Sił Powietrznych i nadzorca Projektu Błękitna Księga, Edward J. Ruppelt, napisał, że wypadek kapitana Thomasa Mantella był jednym z trzech "klasycznych" przypadków spotkań z UFO w 1948 roku, które pomogły zdefiniować zjawisko UFO w społecznej świadomości oraz przekonać specjalistów z Sił Powietrznych, że UFO jest prawdziwym, fizycznym zjawiskiem.

Opracował: Ivellios

Zapis rozmów za: Lucjan Znicz, "Goście z kosmosu?: Nieznane obiekty latające", tom 1, KAW, Gdańsk 1980

"Tajemnicza katastrofa samolotu kapitana Mantella" na Paranormalium

Taśma pułkownika Halla

Taśma pułkownika Halla

              Pomimo zapewnień, jakoby Ministerstwo Obrony nic nie wiedziało o nagraniu pułkownika Halta, pułkownik Sam Morgan, były dowódca bazy w Woodbridge, udostępnił w 1984 roku prawnikowi i badaczowi UFO kopię tej taśmy. Opisane są na niej wydarzenia, jakie miały miejsce w nocy z 29 na 30 grudnia, kiedy Halt i inni badali rejon lądowania oraz przeprowadzali pomiary promieniowania. Czas nagrania na taśmie magnetofonowej wynosi prawie osiemdziesiąt minut, choć z cytowanych wypowiedzi wynika, że incydent trwał ponad dwie godziny. Pominąłem pierwszą część taśmy, z zapisem rozmów o pomiarach promieniowania. Można tam rozpoznać kilka głosów, m. in. porucznika Bruce'a Englunda, wspomnianego już przez sierżanta Bustinzę majora Malcolma Zicklera, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo bazy, i sierżanta Nevcllsa, podoficera przydzielonego do nagłych akcji na wypadek katastrof, który - według pułkownika Morgana obsługiwał licznik Geigera.

Transkrypcji dokonali dziennikarze naukowi, Ian Ridptah i Harry Harris, za którymi cytuję poniższy fragment zapisu:

GŁOS: ... 1.48. Słyszymy bardzo dziwne głosy zwierząt z obory na pobliskiej farmie. Są bardzo, bardzo niespokojne, strasznie hałasują... Czy widziałeś światło? (zniekształcenie). Zwalnia. Gdzie?

GŁOS: Dokładnie w tej pozycji. Tam, na wprost, między drzewami- znowu tam jest. Proszę spojrzeć- na linii mojego reflektora, sir. To jest tam.

HALT: Ja też widzę. Co to takiego?

GŁOS: Nie wiemy, sir.

HALT: To jest dziwne, małe czerwone światło. Wygląda, jakby ćwierć czy pół mili stąd, może dalej. Teraz się rozłączę. Światło zniknęło. Znajdowało się około 120 stopni od naszej bazy. Czy znowu się pojawiło?

GŁOS: Tak, sir.

GŁOS: Dobrze, zgaśmy teraz latarki. Wrócimy na skraj przecinki, skąd będziemy lepiej widzieli. Zobacz, czy nic da się tego uchwycić na noktowizorze. Światło wciąż tam jest, a zwierzęta na farmie już się uspokoiły. Kierujemy się teraz 110, 120 stopni od bazy przez przecinkę, stale mamy odczyt na liczniku. Jesteśmy jakieś sto pięćdziesiąt, dwieście jardów od bazy. Wszędzie panuje martwy spokój. Nie mam wątpliwości, przed nami jest jakiś rodzaj dziwnego czerwonego światła.

GŁOS: Sir, ono jest żółte.

HALT: Rzeczywiście, widziałem też żółty odcień. Niesamowite. Zdaje się, że ono się trochę porusza w tym kierunku. Jest jaśniejsze niż przedtem. Ono się zbliża. Z całą pewnością tu idzie! Kawałki się rozpadają. Nie ma wątpliwości! To niesamowite!

GŁOS: Dwa światła! Jedno na prawo, drugie na lewo!

HALT: Zgaście latarki. Tu jest coś bardzo, bardzo dziwnego. Nie zdejmujcie słuchawek; sprawdźcie, czy ma jakieś... Kawałki znowu odpadają!

GŁOS: Przesunęło się na prawo.

GŁOS: Tak!... Dziwne!... Podejdźmy do skraju lasu, tam... W porządku, widzimy to coś. Znajdujemy się prawdopodobnie w odległości dwustu lub trzystu jardów. Wygląda jak migające oko. Porusza się z boku na bok. A jak spojrzeć przez noktowizor, to wygląda jakby w środku było puste, ciemny środek, jak źrenica oka, które patrzy na ciebie i mnoga. A w noktowizorze świeci tak jasno, że pali oczy. Przeszliśmy obok domu farmera na następne pole i widzimy aż pięć świateł o podobnym kształcie, ale teraz są nieruchome, nie pulsują czerwono. Przeszliśmy przez przełęcz, a co na liczniku? Mamy trzy wyraźne tyknięcia licznika i widzimy dziwne światła na niebie.

HALT: 2.44. Znajdujemy się w dalszej części drugiego pola i prowadzimy obserwację ponownie około 110 stopni. Wydaje się, że [światło] odleciało w kierunku brzegu. Jest tuż nad horyzontem. Trochę się porusza i błyska od czasu do czasu. Jest stabilne lub czerwone. Po negatywnym odczycie w środku pola teraz odbieramy niewielki odczyt- cztery lub pięć tyknięć.

HALT: 3.05. Widzimy dziwne błyski , są rzadkie, ale to musi być jakieś zjawisko. 3.05. Około 10 stopni nad horyzontem, dokładnie na północ, mamy dwa dziwne obiekty [...] w kształcie półksiężyca, tańczą, mają kolorowe światła. To... chyba... jakieś pięć do dziesięciu mil dalej. Może mniej. Półksiężyce przemieniają się teraz w pełne koła, jakby to była elipsa lub coś w tym rodzaju, przez minutę lub dwie. 3.15. Mamy teraz obiekt dokładnie na południe, 10 stopni nad horyzontem. A te na północy przesuwają się. Jeden się od nas oddala.

GŁOS: Szybko się oddala!

GŁOS: Ten na prawo także odlatuje!

GŁOS: Oba kierują się na północ. W porządku, teraz idzie ten z południa; zbliża się do nas. Widzimy teraz jakby promień spadający na ziemię. To nierzeczywiste!

HALT: 3.30. Obiekty są nadal na niebie, choć ten na południu zdaje się tracić wysokość. Zawracamy i idziemy w kierunku farmy. Obiekt na południu nadal wysyła promień na ziemię.

HALT: 4.00 Jeden z obiektów nadal unosi się nad bazą w Woodbridge, 5 do 10 stopni nad horyzontem. Nadal porusza się nierówno, a światło i promień takie same jak wcześniej...


              Czy ta taśma jest sfałszowana? Dziennikarz John Grant odnalazł pułkownika Morgana w dowództwie Dywizjonu Kosmicznego w bazie sił powietrznych w Peterson, stan Kolorado, i przez telefon zadał mu to pytanie. Morgan odrzekł: "Nie sądzę, aby to była mistyfikacja". Następnie dodał: Myślę, że ci ludzie rzeczywiście byli tam tej nocy i zobaczyli coś, co ich wystraszyło. Słychać ich nerwową rozmowę i wzmianki o przerażających, dziwnych światłach. Opierając się na dostępnych świadectwach, mogę tylko powiedzieć, że ci chłopcy dostrzegli coś, czego nie da się wytłumaczyć. Jestem przekonany, że nie wymyślili tego scenariusza i potem go nie odgrywali.

Artykuł pochodzi ze strony www.ufo.pl

"Taśma pułkownika Halla" na Paranormalium

środa, 4 stycznia 2012

UFO i święte miejsca

UFO i święte miejsca. Mistyczne przeżycia z udziałem Obcych

Ilustracja              Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku liczne grupy metafizyczne zaczęły urządzać pielgrzymki do starożytnych świętych miejsce na całym świecie. Wkrótce powstały biura podróży specjalizujące się oferowaniu wyjazdów mających na celu przyciągnięcie osób poszukujących duchowego oświecenia, zamiast egzotycznych miejsc, trwających dwa tygodnie. Wielu z tych duchowych pielgrzymów wróciło, by opisać dramatyczne obserwacje UFO unoszących się nad świętymi miejscami.

              Moja żona Sherry i ja wierzymy w nie, ponieważ sami zaobserwowaliśmy UFO w Petrze; w starożytnym mieście Nabatean w Jordanie; w inkaskiej metropolii Machu Picchu w Andach; nad Wielką Piramidą w Gizie; nad Sfinksem; nad mistycznym miastem Luksor w Egipcie; nad Masadą, fortecą znajdującą się na Pustyni Judejskiej; nad gruzami Esseny w Kumranie; nad piaszczystymi, wietrznymi obszarami Sedony w Arizonie (USA); nad potężnymi świątyniami Kahunów na Hawajach; nad Świątynią Słońca w Cuzco w Peru; nad Górą Nebo, miejscem pogrzebu Mojżesza; nad starożytnymi inkaskimi uzdrawiającymi źródłami w Tambo Machay; nad olbrzymim torowiskiem na pustyni Nazca; nad świętym peruwiańskim miastem Ollantaytambo; nad plemiennymi obiektami medycznymi w Santa Fe (stan Kalifornia) i w rejonie południowozachodniego Four Corners a także nad starożytnym przedindiańskim klasztorem odkrytym ostatnio na prywatnej posesji poza obszarem Sedony.

Wyższa Świadomość
              Poza obserwacjami działalności UFO w tych świętych miejscach kilku pielgrzymów duchowych twierdziło również, że przeżyli osobiste mistyczne spotkanie z inteligencjami z innego świata. Dla wielu z tych doświadczonych ludzi kontakt podczas spotkania w tych świętych miejscach z cudzoziemską lub międzywymiarową inteligencją stanowi wstęp do wyższej świadomości. Ich współdziałanie z inteligencją, która wcześniej istniała daleko poza ich normalnym doczesnym światem zwykłych oczekiwań, z impetem obudziło ich świadomość, aby rozważać nieprawdopodobne aspekty wszechświata.
              Doświadczeni deklarują, że na pewnym poziomie wszechświata istnieje Siła, która miesza i łączy każdego z nas z innymi - jak również wszystkie inne istoty żywe. Na pewnym poziomie świadomości każda żywa komórka kontaktuje się ze wszystkimi innymi żywymi komórkami. Doświadczenie z UFO, jak utrzymują niektórzy, może stanowić we wszechświecie inną metodę kontaktu z aspektami własnego "ja" oraz innymi żywymi organizmami w kosmosie.
              W ostatnich latach odkryto, że hologram jest wykonalną analogią ilustrującą pojęcie jedności rzeczy. Co jest najbardziej niezwykłe w hologramie, to to, że każda z jego części zawiera informacje o całości, tak jak DNA w każdej komórce ciała zawiera plan całej jego struktury fizycznej. Podzielenie hologramu na połowę, świecenie przez niego oraz cały przedmiot odtworzone są w trzech wymiarach.
              Ktoś postawił postulat, że cały wszechświat może być pojedynczym hologramem. Może to być również informacja o całym kosmosie zawarta w każdej jego części. Tak samo może być w przypadku ludzi. Możemy być rozwiniętymi obrazami aspektów istniejących w wyższej rzeczywistości.

UFO jako symbol
              W Całości i w Ustalonym Porządku fisyk David Bohn z Uniwersytetu Londyńskiego nakłania współczesnych ludzi, aby uświadomili sobie, że dzisiejszy pogląd na świat staje się niekompletny, szczególnie w naukach, a także w naszej codzienności. Wysiłek nauki w dzieleniu świata na gwiazdy i atomy oddalił nas od natury. W swoim zamiłowaniu do dzielenia wszystkiego na rasy, państwa, grupy etniczne, partie polityczne i klasy gospodarcze, rozpadliśmy się z jakiejś całości.
              Być  może istnieje Wyższa Inteligencja, walcząca od wieków o połączenie naszego gatunku w Całość, Jedność. Byc może okrągły kształt UFO jest symbolem całości życia we wszechświecie.
              Od czasów starożytnych najstarsi członkowie plemion, dchowni i zakony religijne pracowały nad rozwinięciem tradycji duchowości, by dostarczyć inspiracji dla życiowych wyzwań. Rytuały i obrządki były tak zaplanowane, by ujawnić pewne prawdy, wyjaśnić różne tajemnice i przedstawić procesy, przez które mogłoby zostać zapoczątkowane osiągnięcie wyższej świadomości. Duchowo znaczenie zapoczątkowania leży w śmierci egoistycznej, fizycznej jaźni i jej odrodzeniu w boskim, transcedentalnym porządku.
              W niektórych świętych tradycjach taka specjalna wiedza i zdolność były trzymane w tajemnicy i były wykorzystywane wyłącznie do inicjacji. Inni wielcy nauczyciele skupiali swoje energie na pobudzaniu uśpionych uczuć duchowych swoich uczniów, powodując tym samym oświecenie poprzez doświadczenie mistyczne. Ci mądrzy mistrzowie byli świadomi tego, że indywidualne mistyczne doświadczenie było katalizatorem, który rozbudzał inicjację Wewnętrznego Głosu, który mówił o uczuciu Jedności ze Wszystkim, Co Istnieje, oraz mądrości mówiącej, że w każdej duszy mieszka Wielka Tajemnica.
              Wielu wielkich duchowych nauczycieli deklarowało, że to zapoczątkowanie może zostać nadane szczeremu poszukiwaczowi przez byty istniejące na wyższych planach życia. UFO, które ukazują się nad świętymi miejscami, mogą łączyć starożytne symbole zapoczątkowania z erą kosmosu. Wśród obrazów mogących podnosić kogoś na wyższy poziom świadomości są następujące obrazy:
Wielka Piramida i SfinksEgipskie ikony
              Sfinks, stworzony przez najstarszych kapłanów, reprezentuje majestatyczne połączenie głowy ludzkiej, byczego ciała, lwich łap i orlich skrzydeł, symbolizujących jedność królestw natury. Te same cztery zwierzęta występują w pozaziemskich bytach w wizji Ezechiela, który widział koło w kole; są one również czterema składowymi elementami mikro- i makrokosmosu - wodą, ziemią, powietrzem i ogniem, według założeń nauki ezoterycznej.

Odpowiedzią na starożytną zagadkę Sfinksa - Co pierwsze porusza się na czterech nogach, potem na dwóch, następnie na trzech? - jest człowiek, boski pośrednik zawierający w sobie wszystkie elementy i siły natury. Osiąganie wyższej świadomości ze Sfinksem uczy inicjacji, pokazuje, jak ludzka natura rozwija się z natury zwierzęcej i rozwija "orle skrzydła", by podróżować do innych wymiarów wyższej rzeczywistości.
              Wielu nauczycieli duchowych sądzi, że Wielka Piramida była świętym miejscem, w którym przeprowadzano święte inicjacje, nie zaś grobowcem członka egipskiej rodziny królewskiej, i że sarkofag w Sali Królewskiej był pośrednikiem zmartwychwstania nowicjusza do Światła.
              W ostatnich latach w pobliżu Wielkiej Piramidy miało miejsce wiele obserwacji UFO oraz odbyło się wiele metafizycznych konferencji i wielu duchowych poszukiwaczy leżało w starożytnym sarkofagu, by dokonać kontaktu z istotami pozaziemskimi lub międzywymiarowymi, które miały zbudować piramidę jako pewnego rodzaju kosmiczną zabawkę edukacyjną, mającą na celu pobudzenie powstającego ludzkiego procesu myślowego.

Postaci biblijne
              Tajemniczy prorok Eliasza, posłaniec Boga, który nie znał swoich rodziców, przyszedł znikąc, by wzywać siły ciemności, i który wrócił do nieba w płomiennym rydwanie, reprezentuje pewien rodzaj świadków UFO o wielkiej mądrości na temat innych światów i wielkiej determinacji. Dla wielu kontaktowców UFO Eliasz stał się duchowym mentorem, zaś w niektórych przypadkach jego istota służy jako przewodnik łączący ich z ich własnym duchowym przewodnikiem.
              Melchizedek, Król Salem, kapłan Elohim, zainicjował Ojca Abrahama ze złotym kielichem wypełnionym winem. Jezus z Nazaretu również był duchownym Zakonu Melchizedeka. Wielu świadków UFO wyznaje wiarę, że istoty, które oni spotkali, przybyły na Ziemię, by uczynić wiecznym Zakon Melchizedeka. Te istoty, jak wielu sądzi, przechowują złoty kielich Melchizedeka, symbol najwyższej transformacji duchowej i boskiej inspiracji i dają zapewnienie, że Boskie Życie istniejące ponad duszą mieszka w każdym z nas.
              Od czasów starożytnych obraz węża trzymającego swój ogon w pysku i stającego się żywym kołem reprezentował nieunikniony cykl uniwersalnego życia. Faktem jest, że wielu świadkom UFO styczność z gadzimi istotami stwarzała małą trudność. W ludzkiej historii wąż uosabiał mądrość, zaś ogromna liczba wczesnych zwiastunów kultury była przedstawiana pod postacią gadów. Dzięki tym wężowatym cudzoziemskim inteligencjom, jak mówią świadkowie UFO, byli oni w stanie wyobrazić sobie wszechświat jako żywą całość obdarzoną inteligencją, duszą i wolą. Wszechświat istnieje, ale odbicie niewidocznego układu sił kosmogenicznych i królestw duchowych, klas i gatunków, które przez wieki przemieniły się w materię, spowodowało ewolucję życia.

Dziecko Ludzkie, Dziecko Boże, Gwiezdny Krzyż
              Wielu świadków UFO nalega, że cudzoziemskie inteligencje,z którymi oni się kontaktowali, czciły znak krzyża i to krzyż jest symbolem przenikliwych uniwersalnych nauk. Pradawna Doktryna Świętego Słowa głoszonego przez Krysznę w Indiach, przez kapłanów Ozyrysa w Egipcie, przez Pitagorasa w Grecji i przez proroków Izraela wyjawia wielką tajemnicę Dziecka Ludzkiego i Dziecka Bożego.
              W hinduskich, egipskich i greckich inicjacjach termin "Dziecko Boże" oznaczał, że świadomość zidentyfikowała się z Boską Prawdą i wolą zdolną do manifestowania tego. Uniwersalny symbol Dziecka Ludzkiego jest jednym z czterech grających w formie krzyża główną rolę.
              Ten starożytny znak duchowej transformacji znany był duchownym Egiptu, zachowany został przez Esseńczyków i był czczony przez synów Jafeta jako symbol ziemskiego i niebieskiego ognia. Rdzenni amerykańscy medycy i inni nowicjusze widzieli Krzyż z Gwiazdą będący symbolem równowagi, całości Wielkiej Tajemnicy, obrazu Niewypowiedzianego Bycia, który objawiał się w Kosmosie.

Inicjacja
              Starożytni mistrzowie przewidzieli czas, kiedy wielka gromada przyziemnej ludzkości przejdzie na wyższy wymiar świadomości, by zacząć nowy cykl rozwoju. Jak widzimy od lat pięćdziesiątych XX wieku, jednym z głównych przesłań kontaktowców z UFO jest przeprowadzenie Homo sapiens na wyższy stan wibracyjny i przeniesienie do wyższego wymiaru.
              Zarówno starożytni mędrcy jak i współcześni świadkowie UFO stoją na stanowisku, że w serii cykli, które tworzą planetarną ewolucję Ziemi, cały rodzaj ludzki pewnego dnia rozwinie intelektualne, duchowe i transcedentalne zasady, które wcześniej zostały zamanifestowane tylko w Wielkich Inicjacjach. Taki rozwój może wymagać wielu tysięcy lat i prawdopodobnie spowoduje niewyobrażalne zmiany w całkowitym położeniu rodzaju ludzkiego. Najwyższy cel duchowej transformacji ma powielić w duszy boską doskonałość. Tylko kiedy duchowi poszukiwacze będą mogli powiedzieć, że nabyli boską wolność i pokonali los, staną się prawdziwymi prorokami, widzami, uzdrowicielami i inicjatorami. Tylko ci przestrzegający duchowej dyscypliny mogą nauczać innych. Tylko ci, którzy stali się wolnymi, mogą uwolnic innych.
              W książce "Healing States" Alberta Villoldo i Stanleya Krippera szaman Don Eduardo mówi o prawdziwym znaczeniu inicjacji:

"Inicjacja oznacza gotowość do wzięcia na siebie odpowiedzialności za planetę i do służenia ludzkości".
"Inicjacja pomaga odtworzyć związek między sobą a starożytnym rodowodem świadomości".
"Inicjacja nie jest promocją. Jest tylko początkiem wielkiej pracy, która następuje po inicjacji".
"Inicjacja jest w zasadzie powitaniem ducha osoby, której świadomość została rozbudzona".

Jak podkreśla Don Eduardo, inicjacje mają miejsce przez cały czas: "Inicjacje mogą mieć miejsce w drodze do supermarketu lub na szczycie Himalajów. Najskuteczniejsze inicjacje... nadawane są z rąk mistrzów, którzy pracują bezpośrednio z 'innego świata'. Te inicjacje mogą miec miejsce w naszych snach lub podczas medytacji, albo też zupełnie niespodziewanie... kiedy najmniej się ich spodziewamy. W końcowej analizie jednak dokonujemy wyboru, by zainicjować samych siebie".

Brad Steiger, FATE lipiec 2006
Tłumaczenie: Ivellios

"UFO i święte miejsca. Mistyczne przeżycia z udziałem Obcych" na Paranormalium

wtorek, 20 grudnia 2011

UFO czy owady?

UFO czy owady?



              W latach sześćdziesiątych XX wieku naukowiec z zamiłowania, Norton Novitt z Denver w Kolorado (USA), zainteresował się hipotezą o mylnym uznaniu za UFO rojów świecących owadów. Pomysł podsunęła mu obserwacja dwóch świecących mrówek w locie. Pozorne ich świecenie było spowodowane odbiciem światła słonecznego.
              Niektóre gatunki mrówek odbywają masowe loty godowe w określonych porach roku. Roje owadów mogą liczyć nawet kilka milionów osobników. Często przybierają rozmiary tak znaczne, że można je wziąć za świetliste kule na niebie, jeśli jest pod dostatkiem światła słonecznego odbijanego od roju owadów. Nie sposób jednak wyjaśnić w ten sposób przypadków kiedy świecące niezidentyfikowane obiekty latające obserwowano nocą. Czy na pewno?
              Jak pisze Robert Chapman w swojej książce Unidentified Flying Objects (1968), Novitt zastanawiał się, czy to możliwe, by latające mrówki same wytwarzały swego rodzaju światło (a nie tylko odbijały światło słoneczne). Chcąc poddać próbie tę prowokacyjną hipotezę, przymocował uskrzydlone mrówki do piłeczki pingpongowej połączonej przewodem z generatorem prądu stałego, umieszczonym w zaciemnionym pokoju. Po uruchomieniu prądnicy mrówki zaczęły świecić jasnym światłem. Eksperyment, choć niewątpliwie ciekawy, może wydawać się bezowocny, ponieważ w świecie przyrody (jak oschle zauważa Chapman, komentując przedsięwzięcia Novitta) nikt przy zdrowych zmysłach nie podłącza mrówek do prądu!

              Warto jednak zwrócić uwagę na okoliczność, że mrówki często odbywają loty godowe wkrótce po burzy z piorunami, a zatem wtedy, kiedy powstają bardzo silne atmosferyczne pola elektryczne. To prawdopodobne, że w takich warunkach roje istotnie mogą świecić na tyle intensywnie, by można je było zaobserwować po zmroku. Nie należy więc wykluczyć, że niektóre z doniesień o UFO są inspirowane widokiem latających mrówek.
              Ta sama prawidłowość dotyczy niewątpliwie rojów ciem. W artykule opublikowanym w periodyku "Applied Optics" w 1978 roku znawcy zachowań owadów, Phiłip CaUahan i R.W. Mankin ze Stanów Zjednoczonych, udzielili niezależnie od siebie poparcia przypuszczeniom Novitta. Ujawnili, że efekt świecenia można uzyskać, umieszczając kanadyjskiego pasożyta jodeł, motyla Choristoneura fumiferana, w polu elektrycznym. Dzięki temu odkryciu potwierdzili, że w warunkach silnego naładowania powietrza elektrycznością owady są zdolne do emitowania światła. Oczywiście pojedynczy owad świeci bardzo słabo. Jeśli jednak zważyć, że stada takich motyli mogą mieć nawet 96 kilometrów długości i 24 kilometry szerokości, można się domyślać, że cały rój będzie wydzielał znaczne ilości światła - wystarczająco dużo, by wziąć go za lśniące UFO. Jak zauważyli CaUahan i Mankin, wiele spotkań z rzekomymi niezidentyfikowanymi obiektami z kosmosu przypada na czas, kiedy motyle odbywają swoje masowe wędrówki.

Dr Karl Shuker
Fragment książki Tajemnicze zjawiska na Planecie Ziemia

"UFO czy owady?" na Paranormalium

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Tajemnicze czerwone komórki z kosmosu

Tajemnicze czerwone komórki mogą stanowić dowód na istnienie życia pozaziemskiego

              Dziwne, jak mogłoby się wydawać, słoiki napełnione po brzegi mętną, czerwonawą wodą deszczową, znajdujące się w laboratorium Louisa Godfreya w południowych Indiach, mogą zawierać komórki pochodzące od "obcych".
Tajemnicze czerwone komórki z próbek Louisa Godfreya
              W kwietniu Louis, fizyk półprzewodnikowy z Uniwersytetu imienia Mahatmy Gandhiego, opublikował opracowanie w prestiżowym żurnalu "Astrophysics and Space", w którym wysunął hipotezę, że próbki - woda z czerwonawego deszczu, który padał sporadycznie w rodzinnym stanie Louisa, Kerala, w lecie 2001 roku - zawierają mikroby pochodzące z przestrzeni kosmicznej.
              W szczególności Louis wyizolował dziwne, otoczone grubą powłoką, czerwonawe komórkowate struktury o wielkości około 10 mikronów. Wciąż jeszcze nieznane, tuziny jego eksperymentów sugerują, że cząstki mogą nie posiadać DNA i wciąż wykonywać obfitą reprodukcję, nawet w wyjątkowo wysokiej temperaturze 600 stopni Fahrenheita (około 315*C, znana górna granica wynosi 120*C).
              Jak wyjaśnić to zjawisko? Louis spekuluje, że cząstki mogły być pozaziemskimi bakteriami przystosowanymi do ciężkich warunków panujących w przestrzeni kosmicznej i mogły one zostać przyniesione przez kometę bądź meteoryt, który rozbił się później na mniejsze fragmenty w górnych warstwach atmosfery i jego drobiny połączyły się z chmurami deszczowymi nad Indiami.
              Jeżeli jego teoria okaże się prawdziwa, komórki staną się dowodem potwierdzającym istnienie życia poza Ziemią i jako takie mogą dać pewne nowe wskazówki dotyczące początków życia na Ziemi.
             Ostatniej zimy Louis wysłał część posiadanych próbek do astronoma Chandra Wickramasinghe i jego kolegów z Cardiff University w Walii (Wielka Brytania), którzy obecnie próbują powtórzyć jego eksperymenty. Wickramasinghe zamierza opublikować pierwsze wyniki pod koniec tego roku.
              Tymczasem mnożą się bardziej przyziemne teorie. Jedno z indyjskich dochodzeń rządowych przeprowadzonych w 2001 roku obwinia coś, co nazwane zostało "krwistym deszczem" na glonach.
              Inne teorie mieszają w to zarodniki grzybów, czerwony kurz pochodzący z Półwyspu Arabskiego, a nawet mgłę z krwinek, która mogła powstać w wyniku uderzenia meteorytu w lecącego na dużej wysokości nietoperza.
              Louis i jego koledzy obalają wszystkie te teorie, wskazując na fakt, że zarówno glony jak i grzyby posiadają DNA, zaś komórki krwi mają cienkie ścianki i szybko giną, wystawione na działanie wody i powietrza.
              Ważniejsze jest jednak to, że komórki krwi nie mnożą się. Otrzymaliśmy oszałamiające obrazy - pochodzące z mikrografu elektronowego - tych komórek podzielonych od wewnątrz, powiedział Wickramasinghe. Widzieliśmy je rozrastające się z małymi komórkami-córkami wewnątrz dużych komórek.
              Teoria Louisa przemawia za Wickramasinghiem. Ćwierć wieku temu zredagował on współczesną teorię odnoszącą się do panspermii, która zakłada, że bakterie przyniesione przez meteoryty spowodowały powstanie życia na Ziemi.
Jeżeli to prawda, że życie zostało przyniesione przez komety cztery miliardy lat temu, mówi astronom, można się spodziewać, że takie mikroorganizmy wciąż od czasu do czasu trafiają do naszego środowiska. Mogłoby to być jedno z takich wydarzeń.
              Następny znaczący krok, jak wyjaśnia mikrobiolog Milton Wainwright z Uniwersytetu Sheffield w Wielkiej Brytanii należący do innego brytyjskiego zespołu badającego próbki Louisa, ma potwierdzić, czy komórkom rzeczywiście brakuje DNA. Do tej pory jeden z testów na obecność DNA okazał się pozytywny.
Życie, jak wiemy, musi zawierać DNA, inaczej nie jest to życie, mówi. Jednak nawet jeśli ten organizm okaże się być anomalią, brak DNA nie musi oznaczać, że ma pochodzenie pozaziemskie.
              Louis i Wickramasinghe planują dalsze eksperymenty, mające na celu sprawdzenie wpływu określonych izotopów węgla na komórki. Jeżeli rezultaty wykroczą poza normy życia na Ziemi, stanowiłyby nowe mocne dowody potwierdzające założenia Louisa, wobec których nawet sam Louis pozostaje sceptyczny.

Źródło: CNN
Tłumaczenie: Ivellios

"Tajemnicze czerwone komórki mogą stanowić dowód na istnienie życia pozaziemskiego" na Paranormalium